Jedna z edycji Marszów Dla Życia i Rodziny skupiła aktywność kilkukrotnie większej grupy zwolenników niż „czarne protesty”, promowane zwodniczo jako „strajki kobiet”. Klapa kontynuacji rzekomej rewolucji kobiet oraz nieudolne próby wzniecenia polskiej wersji „euromajdanu” popychają lewicowy establishment do coraz bardziej desperackich kroków. Walka z polskością i normalnością wchodzi na poziom osobistej dyskredytacji i oszczerstw.
Kilkadziesiąt tysięcy uczestników zeszłorocznych manifestacji zwoływanych medialnie przez wielkonakładowe koncerny pod hasłami „czarnego protestu” i „strajku kobiet” nie zechciało powtórzyć swojej obecności, tak w marcu, jak i przy okazji kolejnych inicjatyw proaborcyjnego lobby. Proces ten bacznie śledzi lewicowy salon, na czele z „Gazetą Wyborczą”, którego uwadze nie umknęły także kolejne posunięcia środowiska prolife w Polsce. Obrońcy życia już zapowiedzieli ponowienie inicjatywy ustawodawczej w zakresie pełnej ochrony życia, a także rozpoczęli akcję „Szpitale bez aborterów”, w ramach której wskazywane są te placówki, które godzą się na zabijanie nienarodzonych. Wraz z początkiem maja ruszyły także w poszczególnych miastach Marsze Dla Życia i Rodziny, które każdego roku stanowią swoistą emanację potencjału cywilizacji życia.
Co zrobił z tym salon? Wiedząc, że kolejna próba wyprowadzenia na ulice swoich zwolenników może zakończyć się totalną kompromitacją, postanowiono uderzyć z wyprzedzeniem, przy użyciu technik rodem z goebbelsowskiej propagandy.
Na łamach „Gazety Wyborczej” opublikowano serię artykułów, mających wskazać rzekome inspiracje ideowe oraz źródła organizacyjne i finansowe Instytutu Ordo Iuris. Jak może je zrozumieć przeciętny czytelnik? Obrońcy życia to niebezpieczna dla społeczeństwa, faszyzująca sekta religijna, z którą Kościół nie chce mieć nic wspólnego. Jej członkowie mają utrzymywać związki z Kremlem (straszenie ruską agenturą po 2014 roku jest ciągle w modzie) oraz trzymać pod płaszczem tajemnicy swoje finanse, bo najwidoczniej mają coś do ukrycia.
Warto przy tym dodać, że spiskowy trop redaktora Tomasza Piątka (to on podpisał się pod tymi paszkwilami) przedrukowały bądź podchwyciły inne media mętnego nurtu, tak w prasie, internecie, czy nawet w telewizji.
Oczywiście, takie nagromadzenie kłamstw, pomówień, bredni i insynuacji w raptem trzech artykułach musi zaprowadzić gazetę Adama Michnika tam, gdzie już wielokrotnie trafiała i to po wyrok skazujący, czyli do sądu. Odpowiednie kroki prawne zostały już wykonane i w najbliższych miesiącach można się spowiedzać początku procesu.
Ale jak zauważył Rafał Ziemkiewicz, nim proces się zakończy, miną długie lata, w czasie których niejeden zmanipulowany czytelnik może przyłożyć rękę do rewolucyjnych projektów wspieranego przez Czerską i inne medialne ośrodki skrajnie lewicowego lobby. W dodatku, jest całkiem realnym scenariusz, w którym na końcu procesu autor paszkwili rzuci żółtymi papierami, dowodząc swojej niepoczytalności.
Jak silne musiały być obawy medialnego establishmentu przed stopniowym powrotem oznak normalności nad Wisłą – trudno domniemywać. Niezależnie jednak od tego, wywoływanie skandali może być traktowane na Czerskiej jako potencjalna szansa na przerwanie fatalnej passy spadku sprzedaży, który dla koncernu Agory rokrocznie przekłada się na wielomilionowe straty. Populistyczna retoryka i atmosfera zastraszenia czytelników służy tzw. wiralizacji, czyli niezależnemu od wydawcy rozprzestrzenianiu się materiału w internecie. Tonąca „Wyborcza” uchwyciła się więc brzytwy z kampanią negatywną, aby zaszokować, zaciekawić, sprowokować odbiorcę do sięgnięcia po gazetę i czekania na ciąg dalszy.
Czy tak ordynarną dyskredytacją konglomerat mediów mętnego nurtu może coś zyskać? Tak, ale tylko wtedy, jeśli kampania ta nie natrafi na jasną i merytoryczną odpowiedź. Tymczasem, życie nie znosi pustki. Organizacje pozarządowe, które „Gazeta Wyborcza” zaatakowała (a także te, które dopiero obmówi) od początku roku ciężko pracują na sukces inicjatyw prorodzinnych w Polsce.
Inicjatywa pełnej ochrony życia, choć na poziomie Sejmu odrzucona w wyniku wolty rządzącego ugrupowania, ma coraz większe grono zwolenników. Sondaże opinii publicznej pokazują, iż większość Polek i Polaków opowiada się za pełną, bezkompromisową ochroną życia od poczęcia.
Pracują na to zarówno działający głównie w terenie wolontariusze Fundacji PRO-Prawo do życia oraz Fundacji Życie i Rodzina, jak też i publikujące petycje oraz organizujące konferencje działaczki Konfederacji Kobiet RP. Ta ostatnia grupa zainicjowała akcję w obronie Lekarzy Sumienia, farmaceutów, studentów i innych pracowników służby zdrowia, którzy podpisali Deklarację Wiary i spotkali się z falą oszczerstw na łamach lewicowych gazet i portali. Wszystko także wskazuje na to, iż w tym roku pobity zostanie rekord frekwencji na Marszach Dla Życia i Rodziny, którymi może przejść ulicami ponad 100 miast nawet ćwierć miliona Polek i Polaków.
Oczerniany w publicystyce „salonu” Instytut Ks. Piotra Skargi także nie składa broni. Inicjatywy krakowskiej fundacji idą dużo szerzej niż kwestie obrony życia i wartości rodzinnych. Dzięki Instytutowi ulice polskich miast z każdym tygodniem zapełniają się billboardami z Matką Bożą i symboliką rocznicy 100 lat objawień w Fatimie. Na tę okrągłą rocznicę Instytut Ks. Skargi wraz z działaczami Krucjaty Młodych postanowił także zorganizować 100 publicznych różańców. Modlitwy organizowane niemal codziennie w którymś mieście Polski przyciągają coraz większe grona katolików. Dość wspomnieć, że w Opolu przybyło na publiczny różaniec ponad 400 osób, w Poznaniu – ponad 500.
Warszawski Instytut Ordo Iuris tymczasem angażuje się w kilkadziesiąt postępowań sądowych, udzielając niezbędnej pomocy rodzicom zagrożonym niesłusznym odebraniem dzieci (wywalczając w sądzie powrót dzieci do domów, a czasem nawet także finansowe odszkodowania), a także broni symboli polskości, znieważanych podczas lewicowych spędów. Prawnicy z kierowanej przez prof. Aleksandra Stępkowskiego fundacji (Ordo Iuris, podobnie jak krakowska Fundacja Ks. Piotra Skargi, utrzymuje się wyłącznie z prywatnych środków) zintensyfikowali zarazem monitoring nieprawidłowości stanowionego i wykonywanego prawa, publikując w ostatnim czasie m.in. Raport dla OBWE na temat przestępstw z nienawiści, czy też analizę prawną dotyczącą głośnej pseudosztuki „Klątwa”.
Warto pisać fakty o organizacjach pozarządowych – szczególnie takich, które upominają się w Polsce o prawa rodziny, dzieci poczętych, czy też o podstawowe wolności, których odmawia się wybranym grupom społecznym. Fakty – w przeciwieństwie do kłamstw i pomówień – pozwalają na wyrobienie opinii oraz na świadome decyzje, których w polskim życiu publicznym wciąż brakuje.
Grzegorz Nowak